Mało agresji, słaba obrona, brak kontr. Łańcuszek polskich grzechów
Porażka z Norwegią mocno skomplikowała sytuację Polaków w grupie 1 mistrzostw Europy. Biało-czerwoni zagrali o wiele słabiej niż z Francją. - Norwegia nas nie zaskoczyła, jednak trzeba przyznać, że zagrała dobry mecz, na luzie przez 60 minut. Grali agresywnie, to oni dyktowali warunki, a nie my – ocenił Piotr Chrapkowski.
- Graliśmy za mało agresywnie. Straciliśmy za dużo łatwych bramek. Obrona też zagrała słabo, a przez to nie było kontr. To stworzyło taki łańcuszek – kontynuował wyliczanie grzech reprezentacji Polski Chrapkowski. - Nie wyglądało to tak jak byśmy chcieli. Początek jeszcze był dobry, ale później się wszystko posypało. Nie ma co rozpamiętywać. Wszystko nadal jest w naszych rękach. Jeżeli zdobędziemy cztery punkty gramy dalej. Wykorzystaliśmy limit błędów – przyznał zawodnik.
Teraz Polska zmierzy się z Białorusią, która ma na koncie zero punktów i która wygrała tylko raz w rundzie wstępnej z Islandią. Jednak „Chrapek” przestrzega przed lekceważeniem tego zespołu. - Nie ma łatwych rywali, teraz trzeba się skupić na Białorusi, pokonać ją i wtedy można myśleć o kolejnym mecz z Chorwacją – zapowiada.
Choć nastroje po porażce z Norwegią nie są najlepsze, to jednym z pozytywów, jakie można wypisać po tym meczu jest ambicja. Widać było w polskiej drużynie ogromną wolę walki i chęć zwyciężania. - Chcemy, tego nikt nam nie może zarzucić. Zawsze jesteśmy drużyną, która walczy. Jednak z Norwegią nam nie wychodziło, coś pętało nogi. Trzeba to wszystko poprawić, ale już sobie to w drużynie wyjaśniliśmy – wyjawił Chrapkowski.
Pomimo wszystko, Polacy nadal mają wszystkie asy w ręku i mogą awansować nie patrząc na wyniki innych rywali. - Trzeba wygrać te dwa najbliższe mecze. Teraz myślimy o Białorusi, to solidny przeciwnik, na pewno nie będzie łatwo. Musimy patrzeć na siebie, a jeżeli zagramy dobrze, agresywnie, to powinno być dobrze – zakończył rozgrywający Vive Tauronu.