Ogromny niedosyt. Bezskuteczne próby żółto-czerwonych (sonda)
Trener Marcin Brosz mówił na pomeczowej konferencji prasowej, że żadnemu z jego zawodników za spotkanie z Lechem Poznań nie można odmówić zaangażowania. I rzeczywiście, żółto-czerwoni starali się ukąsić mistrzów Polski na wiele różnych sposobów, ale i tym razem wygrał stary demon: nieskuteczność. To „Kolejorz” okazał się na Kolporter Arenie lepszy o jednego gola. Kielczanom zostało uczucie znajome już z kilku poprzednich pojedynków – niedosyt, wielki niedosyt…
Między słupkami kieleckiej bramki po raz pierwszy od prawie czterech miesięcy pojawił się Dariusz Trela. Golkiper ten wykorzystał szansę zastępując lekko kontuzjowanego Zbigniewa Małkowskiego. Popisał się kilkoma naprawdę dobrymi interwencjami, jak tą przy główce Marcina Kamińskiego jeszcze przed przerwą. Przy bramce dla poznaniaków Trela nie miał wiele do powiedzenia.
O ile Vladislavs Gabovs, Radek Dejmek i Kamil Sylwestrzak grają praktycznie w każdym meczu, o tyle teraz z defensywy „złocisto-krwistych” wyjęto bardzo ważny element: Macieja Wilusza. W jego miejsce zagrał Krzysztof Kiercz, dla którego był to pierwszy występ w wyjściowym składzie od końca sierpnia. Kieleckim obrońcom przydarzyło się kilka błędów, w efekcie czego Lech mógł strzelić więcej goli. Z pewnością obrona żółto-czerwonych spisuje się słabiej niż w pierwszej rundzie tego sezonu.
W środku pola Vlastimirowi Jovanoviciowi tym razem naprzemiennie partnerowali Aleksandrs Fertovs i Nabil Aankour. Marokańczyka po przerwie zastąpił Airam Cabrera, aby zwiększyć siłę ognia kieleckiego zespołu. Poza kilkoma pozytywnymi wyjątkami, nie był to jednak wielki mecz środka pola Korony.
Miejsca na skrzydłach tym razem zajęli Bartłomiej Pawłowski i Łukasz Sierpina. Obaj w drugiej połowie zostali zastąpieni odpowiednio przez Tomasza Zająca i Marcina Cebulę. Szczególnie żałować ponownie może „Sierpik”, bo w świetnej sytuacji trafił w poprzeczkę. Piłkarz ten w żaden sposób nie może znaleźć sposobu na przełamanie swojej strzeleckiej niemocy.
Ofensywę kielczan uzupełnił Michał Przybyła. Napastnik z pewnością będzie dłużej myślał o szansie z początku meczu, kiedy po zagraniu Sierpiny trafił w słupek. Gdyby futbolówka wówczas padła do siatki, spotkanie to mogłoby potoczyć się inaczej.
W tym roku żółto-czerwoni rozegrają jeszcze dwie potyczki: wyjazdową z Cracovią oraz domową z Legią Warszawa. I muszą znaleźć w nich receptę na zdobycie punktów. Porażka z Lechem była bowiem czwartą z rzędu przy czwartym meczu rundy rewanżowej.
Wasze komentarze
Co o tym sadzicie ? kto mógłby go zastąpić ?
Przykro mi to pisac ale taka prawda :-(
A sztrzelonych bramek mamy najmniej w Europie biorąc pod uwage ilość kolejek.Przejrzyjcie na oczy.
Teraz trzeba coś ugrać bo tabela robi się naprawdę ciasna !!!!
Zima to bedzie okres kiedy okaże się co jest wart ten zarząd/