Zmiany ożywiły ofensywę, ale to nie wystarczyło (sonda)
Choć w mroźny piątkowy wieczór na Kolporter Arenie nie zjawiło się zbyt dużo kibiców, to mieli oni prawo wymagać od zawodników Korony Kielce dużo lepszej gry. Żółto-czerwoni w żaden sposób nie potrafili sforsować jednak obrony Zagłębia Lubin, chociaż kilka szans pod bramką gości sobie stworzyli. Ataki kielczan ożywiły się szczególnie po przeprowadzeniu przez trenera Marcina Brosza kompletu zmian.
Zbyt wiele do powiedzenia przy obu trafieniach dla lubinian nie miał bramkarz kieleckiego zespołu, Zbigniew Małkowski. Przy defensywnym usposobieniu „złocisto-krwistych” golkiper odgrywa szczególnie ważną rolę w postawie całej drużyny. Tym razem ponownie nie zawiódł, ale jednak dwukrotnie skapitulował po strzałach z bliskiej odległości.
Jeśli tylko nie ma problemu z kartkami i kontuzjami, w obronie żółto-czerwonych zawsze grają Vladislavs Gabovs, Radek Dejmek, Maciej Wilusz oraz Kamil Sylwestrzak. W pojedynku z „Miedziowymi” pochwalić trzeba przede wszystkim „Wila”, który - oprócz świetnej postawy w tyłach - momentami widząc nieporadność kolegów z ofensywy sam ruszał do przodu stwarzać zagrożenie pod bramką rywali. Pozostali defensorzy Korony nie zanotują potyczki z Zagłębiem do udanych.
Wobec zawieszenia Rafała Grzelaka, trener Brosz wrócił do sprawdzonego manewru w środku pola i od początku posłał tam Vlastimira Jovanovicia i Aleksandrsa Fertovsa. Aktywny był w szczególności Bośniak, ale nie potrafił nadać swoim strzałom odpowiedniej jakości. Łotysz z kolei otrzymał czwarte napomnienie w sezonie i nie zagra we wtorkowym pojedynku na wyjeździe z Ruchem Chorzów.
Zmiany zaszły także na skrzydłach. W wyjściowym składzie tradycyjnie wybiegł co prawda Łukasz Sierpina, ale po przeciwległym boku biegał już Serhij Pyłypczuk. Ani Polak, ani Ukrainiec nie spisali się jednak pozytywnie. Niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy zastąpili ich Tomasz Zając i Bartłomiej Pawłowski. Obaj wnieśli dużo więcej jakości do ofensywnych poczynań żółto-czerwonych, a podobać mógł się w szczególności były zawodnik Wisły Kraków. Wykorzystał on szansę daną mu przez trenera Brosza po ostatnich spotkaniach spędzonych poza meczową osiemnastką.
O sile ognia stanowić mieli Marcin Cebula i Airam Cabrera. Młodego pomocnika chwalił na konferencji pomeczowej szkoleniowiec „złocisto-krwistych”, ale po upływie nieco ponad godziny gry zastąpił go Michałem Przybyłą, który tradycyjnie pokazał sporą wolę walki i zaangażowanie. Hiszpan natomiast spędził na boisku pełne 90 minut, ale na listę strzelców się nie wpisał, chociaż miał ku temu dobrą okazję już po upływie kilkuset sekund od rozpoczęcia spotkania. Napastnik żółto-czerwonych źle jednak opanował piłkę w polu karnym rywali i cała akcja spaliła na panewce.
W obozie Korony liczono, że w starciu z lubinianami przełamana zostanie fatalna seria ponad czterech miesięcy bez zwycięstwa na Kolporter Arenie. Tak się jednak nie stało, a rozmyślać nad tym faktem za bardzo nie ma czasu. Już w najbliższy wtorek bowiem, 1 grudnia, kielczanie zmierzą się na wyjeździe z Ruchem Chorzów.
Wasze komentarze
Zając mnie nie przekonał choć zmiana na ZNACZNY! plus!
Może zamiast treningu 3 dni w INNEJ spółce miejskiej!?
Np. w ZIELENI MIEJSKIEJ? Lub Zakładzie Komunalnym na cmentarzu na Cedzynie!
Niech docenią to co mają!