Korona w tym sezonie jest odwrotnością do tej z poprzednich
Nieco ponad dwa lata temu, Korona Kielce przełamała fatalną passę prawie półtora roku bez wygranej na wyjeździe. Obecnie jest odwrotnie i żółto-czerwoni od lipca nie potrafią sięgnąć po komplet „oczek” na własnym stadionie. - Już kiedyś powiedziałem, że Korona w tym sezonie jest odwrotnością do tej poprzednich. Bardzo ciężko nam przychodziło zdobywanie punktów na wyjazdach, a teraz robimy to regularnie. Problem stworzył się u siebie - kwituje bramkarz żółto-czerwonych, Zbigniew Małkowski.
- Można powiedzieć, że nie rozpieszczamy własnych kibiców. Rzuciłem w szatni pół żartem, pół serio, że mamy teraz dwa mecze na wyjeździe, więc głowa do góry – dodaje golkiper.
Kielczanie liczą, że ich pozycja w klasyfikacji będzie wyglądała dobrze w momencie, gdy rozjadą się na urlopy świąteczno-noworoczne. - Chcemy wygrywać u siebie i punktować, bo zamierzamy zdobyć jak najwięcej punktów do 20 grudnia. Chcielibyśmy tę zimę spokojnie przepracować, bo ścisk w tabeli zaczyna się robić duży. Jedna czy druga porażka może spowodować, że się obsuniemy i zacznie się nerwówka – uważa doświadczony zawodnik „złocisto-krwistych”. - Na razie jej nie ma, jest spokój. Tak jak mówię: pragniemy punktować, ale czasami jak się za bardzo chce, to nie wychodzi – dodaje.
Niemoc kielczan na Kolporter Arenie jest trudna do wytłumaczenia. - Nie wiem, z czego to się bierze. Sytuacje sobie stwarzamy… Oczywiście w tym meczu pojawiły się błędy, szczególnie w pierwszej połowie. Termalica wykreowała okazje – ocenia bramkarz Korony.
- Po przerwie jednak to się zmieniło. Ich najgroźniejszą broń, czyli rozegranie piłki od tyłu, zniwelowaliśmy. Czasami walczysz, ale nie chce wpadać. A Termalice wpadł przysłowiowy farfocel. Piłka odbiła się od muru i poszła całkowicie w drugą stronę niż ja – opisuje golkiper żółto-czerwonych.
Gola dla ekipy z Niecieczy zdobył Dariusz Jarecki. - Po meczu nawet przyznał, że chciał walić nad murem. A wyszło tak, a nie inaczej. Może gdyby Nabil [Aankour – red.] nie próbował uciekać od piłki, to ta trafiłaby go w brzuch… Ale teraz to możemy sobie gdybać. Czasami takie bramki się traci i teraz padło na nas – puentuje Małkowski.
I zaznacza: - Musimy patrzeć do przodu, bo nie będzie łatwo. W Górniku są koledzy, jest trener, który spędził tu kilka ładnych miesięcy, czy nawet lat. Na pewno będzie chciał się odegrać.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze