Na nic próby ukąszenia Termaliki. Gorzka pigułka z Niecieczy (sonda)
W poniedziałkowy wieczór żółto-czerwoni długo szukali pomysłu na sforsowanie defensywy Termaliki Bruk-Bet Nieciecza. Ostatecznie ta sztuka im się nie udała, przez co musieli przełknąć gorzką pigułkę i ponownie dać rywalom zapunktować na własnym stadionie. Porażka 0:1 boli tym bardziej, że kibice „złocisto-krwistych” zdecydowanie oczekiwali przełamania niemocy Kolporter Areny i zwyciężenia na niej po raz pierwszy od inauguracyjnej kolejki obecnego sezonu. Nie doszło do tego nawet pomimo kilku okazji strzeleckich, jakie stworzyła sobie ekipa trenera Marcina Brosza.
W bramce kielczan tradycyjnie stanął Zbigniew Małkowski. Doświadczony bramkarz ponownie potwierdził, że w aktualnie trwających rozgrywkach czuje się jak ryba w wodzie. Na spore słowa uznania zasługuje jego interwencja z pierwszej połowy, którą zatrzymał strzał z bliska autorstwa Dawida Plizgi. Przy golu golkiper miał niewiele do powiedzenia, gdyż tor lotu futbolówki zmienił rykoszet i całkowicie go zmylił.
Obrona w niezmiennym składzie Vladislavs Gabovs, Radek Dejmek, Maciej Wilusz i Kamil Sylwestrzak cały czas jest najskuteczniejszą w lidze. W ostatnich meczach „złocisto-krwistych” ciągle ktoś zwycięża jedną bramką lub pada remis 0:0. Nie inaczej było i tym razem. Kielecka defensywa nie pozwoliła gościom na zbyt wiele, ale jeden, w gruncie rzeczy przypadkowy gol Termaliki, w ostatecznym rozrachunku sprawił spory zawód ekipie ze stolicy województwa świętokrzyskiego.
W środku pola ponownie od pierwszych minut u boku Vlastimira Jovanovicia wybiegł Rafał Grzelak. Jak na pomeczowej konferencji prasowej zgodził się trener Brosz, centralna część formacji żółto-czerwonych szczególnie przed przerwą nie funkcjonowała jednak odpowiednio. W drugiej części gry za „Grzelę” wszedł Aleksandrs Fertovs, zaś grającego na „dziesiątce” Nabila Aankoura zmienił Marcin Cebula.
Skrzydła jak zawsze ostatnio obsadzili Łukasz Sierpina i Bartłomiej Pawłowski. Szczególnie wyróżniał się zwłaszcza ten pierwszy, ale – w jego wypadku już chyba tradycyjnie – kompletnie nie przełożyło się to na korzyść dla drużyny. „Sierpik” mógł jednak zanotować asystę, ale przed przerwą świetną okazję strzałem głową zmarnował wysunięty napastnik Korony, Przemysław Trytko. Na ostatnie akordy potyczki z Termalicą, „Trytę” zmienił Michał Przybyła, ale nie zdołał odmienić losów meczu.
Kielczanie na wyjazdach, a kielczanie u siebie to dwa zupełnie różne zespoły. I może warto się cieszyć, że teraz przed nimi dwie delegacje. Żółto-czerwoni najpierw zagrają w Zabrzu z Górnikiem, a potem w Białymstoku z Jagiellonią.
Wasze komentarze
reszta tragedia.
szczególna marność nad marnościami: Siepina, Trytko, Gabovs
Brak wartościowych skrzydeł (Sierpina i Pawłowski) dopełnia wszystkiego.
Nie wspomniałem o napastnikach – to byłoby za dużo…
Naprawdę...
Najgorszy na boisku.....
Gość wraz z Trytkiem znaleźliby się na pierwszych miejscach rankingu zmarnowanych setek w ekstraklasie.
Ale z drugiej strony 37 pijących oglądając taką padlinę może na Sierpinę zagłosować.
Jak to mówią nie ma brzydkich kobiet tylko czasami wódki brakuje.....
Ale nie wiem czy nie na wielkanocny.