Dujszebajew chwali bramkarzy, ale martwi go kontuzja Lijewskiego
Wtorkowe spotkanie w Hali Legionów zakończyło się wysokim zwycięstwem Vive Tauronu Kielce - 41:28. Mimo tego, że przez pierwszy kwadrans utrzymywał się wyrównany wynik, to potem goście z Puław nie zdołali utrzymać wysokiego tempa gry. Mimo okazałego zwycięstwa, mistrzowie Polski nie są do końca szczęśliwi. Kontuzji doznał bowiem jeden z liderów drużyny, Krzysztof Lijewski. - Możemy być zadowoleni z przebiegu spotkania, jednak bardzo martwi nas kontuzja Krzysztofa. W środę dowiemy się, co z jego zdrowiem – informuje trener kielczan, Tałant Dujszebajew.
Warto jednak zaznaczyć, że początek spotkania należał do puławian. W siódmej minucie po rzucie Kubisztala, goście prowadzili już trzema bramkami. - Azoty są klasową drużyną. Oni swoją postawą na parkiecie pokazali, że to naprawdę bardzo dobry zespół. Widać to było szczególnie w pierwszym kwadransie. Później, dzięki naszej dobrej postawie w defensywie, zrobiliśmy dobry wynik – tłumaczy szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich.
Bohaterem spotkania okazał się Marin Sego. Przez dziewięć minut od początku pierwszej połowy, zespół z Lubelszczyzny nie zdołał rzucić chorwackiemu bramkarzowi nawet jednej bramki. - W drugiej połowie Marin Sego pokazał się ze świetnej strony. Bronił wszystko, co puławianie rzucali na jego bramkę. Gratulację należą się dla niego oraz „Kasy” [Sławomira Szmala – red.], którzy doskonale bronili. Z takimi bramkarzami zdecydowanie można wygrać każdy mecz – twierdzi Dujszebajew.
- Obrona do spółki z bramkarzami zagrała przednie zawody. To jednak golkiperzy są bohaterami tego spotkania. Każdy mecz jest inną historią. Nasi skrzydłowi mieli więcej szans do rzutów i chwała im za to. Zagraliśmy z głową i byliśmy konsekwentni w swojej grze – podsumowuje trener.
fot. Anna Benicewicz-Miazga