Kapitalny mecz z niepotrzebnym przestojem w końcówce. Ogólna ocena Vive jednak znakomita!
Chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu, żeby takie mecze przydarzały się częściej. 4. kolejka Ligi Mistrzów zostanie zapamiętana przez nas w miły sposób, bo w ramach tej serii gier Vive Tauron Kielce rozegrał bardzo dobry mecz. W sobotę we własnej hali mistrzowie Polski dali prawdziwą lekcję handballa mistrzom Szwecji. Vive, dzięki dobrej grze w obronie i ataku, pokonało IFK Kristiandstad 35:27. A już za tydzień do Kielc przyjedzie FC Barcelona!
Na wstępie warto podkreślić, że w sobotnim spotkaniu trener Talant Dujszebajew mógł skorzystać z usług Piotra Chrapkowskiego, który wrócił do gry po kontuzji i wzmocnił zespół w defensywie.
„Chrapek” na placu boju pojawił się już w pierwszej połowie, która to w wykonaniu gospodarzy była znakomita. Kielczanie rozgrywali świetne zawody, od początku spotkania w pewny sposób budując przewagę bramkową i psychologiczną. Goście ze Szwecji nie radzili sobie z atakami kielczan, długo nie potrafili też znaleźć recepty na niezłą grę mistrzów Polski w obronie.
Przewaga Vive rosła stopniowo - było 6:2, 10:4, 12:5, 15:6, a ostatecznie – przez brak skupienia – pierwsza partia skończyła się na prowadzeniu 20:12. Trochę w tym winy kielczan, którzy w ostatnich minutach przed przerwą kilka razy stracili koncentrację i zlekceważyli przeciwników.
Dużo więcej musi jednak pojawić się pochwał. Genialny między słupkami był Marin Sego, świetny na rozegraniu Uros Zorman. Swoje dołożyli Krzysztof LIjewski oraz Denis Buntić, pewni byli skrzydłowi – nie zawodził żaden z nich. W końcu fantastyczną dyspozycję pokazywał Julen Aginagalde, którego Szwedzi nie potrafili zatrzymać w żaden sposób. To wszystko sprawiło, że gra Vive Tauronu Kielce wyglądała po prostu znakomicie.
Z tego powodu po przerwie Dujszebajew nie zdecydował się na zmianę w bramce, dalej grał Sego. I była to słuszna decyzja, bo kielecki bramkarz był prawdziwą ostoją zespołu.
IFK Kristianstad próbował coś zmienić po przerwie w swojej grze, ale... Niewiele był w stanie. Zespół mistrzów Polski był lepszy od gości o dwie klasy, i to w każdym elemencie gry. Obserwacja poczynań zawodników z Kielc – zwłaszcza w ataku – była prawdziwą przyjemnością. A wszystko, co najlepsze, napędzał przede wszystkim Zorman.
Stałym elementem obrazu w drugiej połowie była także twarda postawa w obronie oraz liczne interwencje Sego, co z kolei napędzało kontrataki Vive. W szybkich akcjach kielczanie cechowali się dużą koncentracją i skutecznością. Dla młodych szczypiornistów ze Szwecji była to prawdziwa lekcja handballa.
Do pełni szczęścia brakowało tylko najwyższej koncentracji w defensywie – kilka razy Szwedzi byli w zbyt prosty sposób dopuszczani do oddawania rzutów. Mocno skrytykowani za to - w trakcie przerwy na życzenie – zostali kielczanie przez swojego szkoleniowca. Ale gdy wynik jest bezpieczny, taką postawę kibice mogą wybaczyć... Marudzić nie wolno, bo to był naprawdę świetny mecz kieleckich gladiatorów.
Kolejny pojedynek Vive już w poniedziałek, gdy na wyjeździe w meczu ligowym zmierzą się z KPR-em Legionowo (godz. 19.30). Z kolei następny mecz w Lidze Mistrzów za tydzień – w sobotę w Hali Legionów drużyna Dujszebajewa zagra z FC Barceloną! To spotkanie rozpocznie się o godz. 18.
Vive Tauron Kielce – IFK Kristianstad 35:27 (20:12)
Vive: Sego – Jurecki 1, Tkaczyk, Vujovic 2, Reichmann 5, Chrapkowski 1, Kus, Aginagalde 6, Bielecki 5, Jachlewski 2, Strlek 1, Lijewski 4, Buntić 1, Zorman 2, Cupić 5
IFK: Larsson, Simic – Bjornsen 6, Lagergen 2, Larsson, Dahlin, Jepson, Tollbring 2, Pettersson 2, Cederholm 1, Jamali 4, O’Sullivan 2, Nilsson, Hanisch 3, Eriksen, Lindskog 5
Kary: Vive 6 min – Kristianstad 8 min.
Wasze komentarze