Korona dalej bez przełamania u siebie. Domowe fatum trwa
To miał być pojedynek na przełamanie. Po czterech meczach bez zwycięstwa u siebie, kielczanie mieli jeden cel: zwycięstwo. I wszystko za tym przemawiało. Rywal (z którym zawsze nam się grało dobrze), a także gra (w sobotę całkiem niezła). Zabrakło jednak tego co najważniejsze – choćby jednej bramki. I wygranej.
Nie ma lepszego rywala na przełamanie i zwycięstwo u siebie niż Podbeskidzie. Tak pewnie myśleli przed meczem piłkarze Korony. Powód: na osiem ligowych meczów rozegranych w Kielcach między tymi zespołami „żółto-czerwoni” wygrali… siedem. I tylko jedno zremisowali. A że Korona w tym sezonie czuje się dobrze wszędzie, tylko nie na swoim stadionie, to i hasło „przełamanie” odmieniano wszem i wobec.
Pomóc w realizacji planu nie mógł Vladislavs Gabovs, który musiał pauzować za czwartą żółtą kartkę w sezonie. Na prawej obronie zastąpił go jego rodak – Aleksandrs Fertovs. Do środka pola trafił Rafał Grzelak.
Zaczęło się nieco nerwowo. Już w 6. minucie doszło do nieporozumienia między Kamilem Sylwestrzakiem a Zbigniewem Małkowskim. Ten pierwszy się zawahał, zostawił zagraną po dośrodkowaniu piłkę bramkarzowi, który się tego nie spodziewał, ale – całe szczęście – przytomnie zareagował.
W 12. minucie Korona mogła już prowadzić. Kapitalna akcja w trójkącie Marcin Cebula – Łukasz Sierpina – Airam Cabral zakończyła się płaskim i mocnym strzałem tego ostatniego. Niestety – wprost w golkipera „Górali”. Dwie minuty później tylko ofiarny wślizg Adama Pazio uchronił Podbeskidzie od straty gola. Do strzału z najbliższej odległości przymierzał się Cebula, ale defensor wybił mu piłkę spod nóg.
Ale to Korona zdominowała pierwszą połowę. Bardzo dobrze grał Łukasz Sierpina – raz po raz atakujący i dryblujący lewą stroną boiska. W 26. minucie zebrał oklaski od całego stadionu po efektownym rajdzie i – już niestety niedokładnym – dograniu w pole karne. Grą kierował Cebula. Aktywny był Cabral.
W 34. minucie świetnymi zwodami popisał się Vlastimir Jovanović. Po minięciu dwóch zawodników oddał nawet strzał, który jednak świetnie obronił Emilijus Zubas. Podbeskidzie próbowało kontr, ale po chwili traciło piłkę. Grało niedokładnie, słabo. Najgroźniejszą akcję stworzyło po strzale Mateusza Szczepaniaka.
Tyle, że piłkarz gości znajdował się wtedy na pozycji spalonej. Mimo to, Zbigniew Małkowski obronił jego strzał z bliska.
W drugiej połowie to dalej Korona prowadziła grę. Problem był tylko jeden – czas upływał, a efektu z tego nie było. Głową (obok bramki) uderzał piłkę – raczej niewidoczny w tym meczu – Bartłomiej Pawłowski. Szczęście próbował Sierpina, ale strzelał – z kilkunastu metrów – prosto w bramkarza. Napisać, że Podbeskidzie próbowało atakować byłoby na wyrost. Goście z rzadka przedzierali się pod pole karne kielczan.
Im bliżej końca tym „żółto-czerwoni” grali pod większą presją. A i Podbeskidzie coraz śmielej jednak kontrowało.
Pomóc gospodarzom mieli wprowadzeni na boisko – Pylypchuk (w 64. minucie) i Przybyła (w 73.). Wejście tego ostatniego oznaczało przejście na grę dwójką napastników. W 79. minucie podopieczni Marcina Brosza mieli jednak mnóstwo szczęścia. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego bliski gola – po strzale z kilku metrów – był Krystian Nowak.
Odpowiedź Korony była błyskawiczna, pechowa i... dziwna zarazem. Bo sam jeden Przybyła wie, czemu – z kilku metrów, i bez krycia – nie skierował głową piłki do pustej bramki.
Zamiast strzału wyszło mu zgranie „futbolówki” przed bramkę.
W 87. minucie kapitalną paradą popisał się Zubas. W ekwilibrystyczny sposób obronił świetny strzał Sierpiny.
Kielczanie dalej nie potrafią wygrać na własnym stadionie. W tym sezonie udało im się to tylko raz – 19 lipca, czyli ponad dwa miesiące temu. Od tego czasu – licząc mecz z Podbeskidziem – zanotowali trzy porażki i dwa remisy.
Dużo lepiej podopieczni Marcina Brosza spisują się na wyjazdach. A to we Wrocławiu, ze Śląskiem, Korona zagra swój następny ligowy mecz (16 października, godz. 20.30).
Korona Kielce – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0
Żółte kartki: Jovanović - Kolcak, Sokołowski
Korona: Małkowski – Fertovs, Dejmek, Wilusz, Sylwestrzak – Pawłowski (64’ Pylypchuk), Grzelak, Jovanović, Cebula (73’Przybyła), Sierpina – Cabrera (81’ Aankour)
Podbeskidzie: Zubas – Nowak, Kolcak, Mójta, Pazio – Kato, Możdżeń (90’ Możdżeń), Kowalski (81’ Adu), Sokołowski, Szczepaniak – Demjan (61’ Deja)
Widzów: 5404
Wasze komentarze
Wniosek jest jeden niech ten klub bierze ktokolwiek bedzie chcial go przejac i wreszcie zrobi porzadek z tymi amatorami!!!
Wg. Mnie Korona zasłużyła przynajmniej na 1gola i 3 punkty. Szkoda ze Zubas dzis dobrze bronił.
Ja wiem, że to nie tylko jego "zasługa" ale nie wygląda to najlepiej. Jakoś mam dziwne wrażenie, że każdy z nabytków "last minute" gra w 1 składzie by uzasadnić potrzebę trzymania na etacie dyrektora sportowego.
Nie mówię, że Cabrera jest słabym kopaczem ale może szpica w Koronie to nie jest pozycja dla niego. Może w przerwie sprawdzić na sparingu jakby to wyglądało, gdyby zagrał na "10" lub skrzydłowego?
Bo samą skuteczną defensywą się ligi nie zawojuje.
Jak nie z Bielskiem to z kim??????
Spadek panowie i nie ma się co oszukiwać
Zagrał Malarczyk, który był talizmanem Korony.
Pozytyw : dziś zdobyliśmy pierwszy punkt z drużyną grupy spadkowej z ubiegłego sezonu.
Mecz się odbył. Zagrały dwa najsłabsze zespoły w ekstraklasie. Była kopanina i trochę zamieszania. Mnie najbardziej martwi fakt, iż Korona czwarty mecz z rzędu nie strzeliła gola..Panowie gwiazdorzy- co jest grane?..