Ciężki wybór, bo było po prostu słabo (sonda)
Nie tak kieleccy kibice wyobrażali sobie poniedziałkowy wieczór z futbolem na Kolporter Arenie. Korona przegrała 0:2 z Górnikiem Łęczna nie pozostawiając po sobie dobrego wrażenia. Żółto-czerwoni mieli zmienić taktykę na bardziej ofensywną, a w praktyce oddali tylko jeden celny strzał, który dodatkowo w zasadzie nie mógł zagrozić bramce gości. Kogo z ekipy gospodarzy można wyróżnić po takiej potyczce?
Kolejny mecz w kieleckiej bramce rozegrał Zbigniew Małkowski. Doświadczony golkiper nie miał zbyt wiele pracy. Łęcznianie oddali bowiem tylko trzy celne strzały, z czego dwa wpadły do bramki „złocisto-krwistych”. Małkowskiego nie można jednak winić ze stratę żadnej z dwóch bramek.
Inaczej już jednak kwestia odpowiedzialności rozkłada się w defensywie. Podobnie jak w spotkaniu w Gdańsku, utworzyli ją Vladislavs Gabovs, Maciej Wilusz, Radek Dejmek i Kamil Sylwestrzak. „Małpa” pozwolił się wyprowadzić w pole na piątym metrze Grzegorzowi Boninowi przy golu na 0:1, zaś łotewski prawy obrońca żółto-czerwonych pechowo „asystował” przy bramce na 0:2, kiedy to piłka pechowo odbiła się od niego wprost pod nogi Grzegorza Piesi.
Ze zmianami zderzyła się druga linia kieleckiej drużyny. Choć trener Marcin Brosz zrezygnował z Rafała Grzelaka i wrócił do ustawienia z Aleksandrsem Fertovsem i Vlastimirem Jovanoviciem w środku pola, to posadził na ławce rezerwowych Marcina Cebulę. 19-latek pojawił co prawda na placu gry w drugiej części spotkania, ale „złocisto-krwiści” zagrali z Górnikiem bez ofensywnego pomocnika, a z dwoma napastnikami.
Zanim jednak mowa o snajperach, minus trzeba zapisać też przy skrzydłach Korony. Nie tworzyły one takie zagrożenia jak w wielu poprzednich spotkaniach. Kolejne pełne 90 minut rozegrał Łukasz Sierpina, natomiast po przerwie debiutującego w kieleckim zespole Bartłomieja Pawłowskiego zastąpił Tomasz Zając.
Od początku potyczki z łęcznianami za zdobywanie bramek odpowiedzialni byli Przemysław Trytko i Michał Przybyła. Ten pierwszy był nieco mniej widoczny i w drugiej połowie meczu zastąpił go Airam Cabrera, który jednak nie zdołał odwrócić losów pojedynku. Jeśli zaś chodzi o Przybyłę, to – mimo kilku okazji – z różnych względów ostatecznie nie udało mu się skierować piłki do bramki strzeżonej przez Rodicia.
W tym sezonie Korona dobrze spisuje się na wyjazdach, zaś słabo na własnym stadionie. Tym razem nie było inaczej, a w grze kieleckiej drużyny niewiele było pozytywnych symptomów. Nasze pytanie pozostaje jednak niezmienne: kto zasłużył na wyróżnienie z ekipy prowadzonej przez Marcina Brosza?
Wasze komentarze
Najciekawszą rzeczą we wczorajszym meczu była śpiewka z młyna na temat uchodźców i napis na temat naszego rządu i Orbana. Pierwszy raz chwale młyn
oszustem .