W Gdańsku wiało nudą. Korona zremisowała i z punktem wraca do Kielc
Jedno jest pewne: tego spotkania nikt po latach wspominać nie będzie. Na początek 8. kolejki Ekstraklasy piłkarze Lechii Gdańsk i Korony Kielce nie postarali się o to, by rozbudzić apetyty kibiców futbolu. Po bardzo nudnym meczu, zakończonym bezbramkowym remisem, obie drużyny podzieliły się punktami. I tym samym zrealizowały plan minimum, choć na pewno z tego wyniku bardziej cieszyć mogą się kielczanie.
Trener Marcin Brosz zdecydował, że w Gdańsku od pierwszej minuty zadebiutuje Airam Lopez Cabrera. W podstawowym składzie jako defensywny pomocnik pojawił się także Rafał Grzelak, przez co na ławkę rezerwowych powędrował Aleksandrs Fertovs.
Pierwsza połowa spotkania nie była porywająca. Mówiąc wprost, z boiska długimi fragmentami wiało nudą. Oba zespoły przede wszystkim chroniły dostępu do własnej bramki, rzadko decydowały się na nieszablonowe ataki. W efekcie kibice zgromadzeni na PGE Arenie do przerwy zobaczyli tylko jedną naprawdę groźną sytuację.
W 34. minucie znakomitą akcję indywidualną przeprowadził Michał Mak. Lechista odegrał do Nevena Markovicia, po czym zaraz otrzymał piłkę powrotną. Była ona jednak na tyle świetna, że Mak po chwili stanął sam na sam przed Zbigniewem Małkowskim. I uderzył obok niego, ale trafił tylko w słupek.
Wcześniej swoje okazje mieli jeszcze Grzegorz Kuświk i Maciej Makuszewski, ale jeden fatalnie spudłował, a drugi strzelił prosto w Małkowskiego. Korona próbowała Lechię skontrować, ale jeżeli kielczanie uderzali, to przede wszystkim z dystansu. Niestety, nie były to strzały, które mogły zagrozić gospodarzom.
Druga połowa nie przyniosła wielkiej zmiany na boisku. Mecz był w dalszym ciągu wyrównany, ale mało emocjonujący. Okazji podbramkowych – jakichkolwiek, bo nawet nie mówimy o tych stuprocentowych – było tyle, że można by je wyliczyć na palcach jednej ręki. Ale nawet nie warto o nich wspominać.
W 87. minucie po rzucie rożnym Michał Przybyła uderzał głową, ale piłkę z linii bramkowej wybił stojący tam jeden z zawodników Lechii. I była to właściwie najlepsza sytuacja Korony w tej części spotkania.
Następny mecz Korona rozegra na własnym stadionie. W poniedziałek, 21 września kielczanie zmierzą się z Górnikiem Łęczna (godz. 18).
Lechia Gdańsk – Korona Kielce 0:0
Lechia: Marić – Wojtkowiak (81’ Gerson), Janicki, Maloca, Kovacevć – Makuszewski (74’ Krasić), Borysiuk, Marković, Mak, Peszko - Kuświk (68' Buksa)
Korona: Małkowski - Gabovs, Dejmek, Wilusz, Sylwestrzak - Zając (46' Fertovs), Jovanović, Grzelak, Cebula, Sierpina - Cabrera (54' Przybyła, 91' Trytko)
Żółte kartki: Makuszewski – Grzelak, Fertovs
Sponsor wyjazdu do Gdańska
Wasze komentarze