Strzelił gola i... nie mógł z siebie nic wydusić. Debiutanckie trafienie w ekstraklasie bez radości
Dwie bramki w meczu z Jagiellonią Białystok zdobył Michał Przybyła, który niespodziewanie znalazł się w pierwszej jedenastce Korony. Oba gole były - trzeba przyznać - urody... niecodziennej. Zwłaszcza pierwsza z nich, gdy piłka wturlała się do siatki, po tym jak bramkarz Krzysztof Baran trafił w nią z całych sił w twarz Przybyły. Snajper kieleckiej drużyny padł po tym jak nieżywy na murawę. – Widziałem, że wpadła do siatki, ale... Nie byłem w stanie nic z siebie wydusić – przyznał po spotkaniu.
Przybyła przez dłuższy czas leżał nieruchomo. Dopiero interwencja służb medycznych pozwoliła mu wstać i wrócić do gry. – Najważniejsze, że wpadło! – cieszył się, zapominając o trudnych chwilach.
- Cieszą mnie dwie bramki, ale jednak najbardziej cieszę się ze zwycięstwa. Miejmy nadzieję, że pomoże nam ono w kolejnych meczach i nadal będziemy zdobywać trzy punkty. A że były to gole takiej, a nie innej urody? Grunt, że piłka znalazła się za linią. Tylko to się liczy – przekonywał.
Dla Korony to bardzo cenne zwycięstwo. Przed meczem nikt nie wiedział, jakiej drużyny Marcina Brosza można się spodziewać. Na co ją będzie stać. - Na szczęście udało się nam dobrze zacząć. Przed drugim spotkaniem będzie nam już łatwiej. Będziemy starali się dalej punktować. Do Lubina jedziemy po zwycięstwo – zapowiedział napastnik Korony.
Czy po takim meczu może być pewnym miejsca w składzie na kolejne mecze? - Rywalizacja odbywa się na treningach. Decyzja należy do trenera. Przemek Trytko jest oczywiście ważną częścią drużyny, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, by grać od pierwszej minuty – przekonywał Przybyła.
Tak to ma wyglądać!
Posted by Korona Kielce on 19 lipca 2015
Wasze komentarze
Sie uczyć wiec trzymaj te bandę i mobilizuj !!!