Bez pasji i zaangażowania. Oceniamy kielczan po meczu z Olsztynem
W ostatnim czasie kielczanie na boisku prezentowali się bardzo dobrze. Po fatalnej fazie zasadniczej, w końcu widać było walkę i zaangażowanie w grę. Niestety, mecz z Olsztynem przywołał najgorszy obraz drużyny Effectora. Nieporadność, ogromna ilość błędów i brak zaangażowania – tak wyglądała ekipa trenera Dariusza Daszkiewicza w meczu z AZS-em.
Już sam początek meczu nie zwiastował niczego dobrego. Na drugiej przerwie technicznej kielczanie przegrywali 7:16 i widać było, że nie jest to ich dzień. Mimo tego, że wynik udało się wyciągnąć i kielczanie wygrali dwa sety, ich postawa na boisku była daleka od ideału czy chociażby uznania jej za dobrą.
Aby znaleźć pozytywy z gry kielczan w meczu z Olsztynem trzeba się trochę natrudzić, ponieważ na pochwałę zasługują jedynie przyjmujący. Adrian Staszewski i Rozalin Penchev ciągnęli zespół w ataku. Szczególnie wyróżnić należy jednak pierwszego z nich. „Lasso” nie błyszczał w poprzednich sezonach, ale w tym udowadnia, że danie mu kolejnej szansy było jedną z najlepszych decyzji klubu i trenera. To następny mecz, w którym bryluje na boisku.
Coraz częściej mam wrażenie, że jeżeli na boisku zabraknie Grzegorza Pająka, to zespół z Kielc nie daje sobie rady i gra zdecydowanie gorzej. „Spajder” przez większość sezonu grał na dobrym poziomie i pomagał drużynie ze wszystkich sił. W meczu z Olsztynem zupełnie nie mógł się jednak odnaleźć na parkiecie. Szybko zmieniony został przez Marcina Janusza. Młodemu rozgrywającego niestety zdecydowanie brakuje ogrania i doświadczenia. Miał problemy ze zgubieniem bloku rywala, a jego piłki wystawiane na środek pozostawiały wiele do życzenia.
Najgorzej zaprezentowali się jednak atakujący i libero. MVP pierwszego meczu z Lubinem, Sławomir Jungiewicz zagrał na 32. proc. skuteczności. Jego zmiennik, Bartosz Krzysiek, choć na boisku pojawiał się tylko na chwilę, w ataku zanotował 0 proc. Kto ma więc kończyć ataki jak nie atakujący?
Podobnie jest z Bartoszem Kaczmarkiem. Libero kieleckiego zespołu był najrzadziej ostrzeliwanym graczem z zagrywki, a mimo tego zanotował zaledwie 36 proc. pozytywnego przyjęcia. Zupełnie nie tego oczekuje się od gracza na tej pozycji.
Słabo po raz kolejny zaprezentował się Jędrzej Maćkowiak. Młody środkowy jak zwykle pozytywnie wypadł jedynie z elemencie zagrywki. Mateusz Bieniek, choć statystycznie zagrał całkiem dobrze, to na boisku nie wyglądał najlepiej. Zagrał zdecydowanie poniżej swojego normalnego poziomu. Honoru środkowych bronił jedynie Andreas Takvam. Na parkiecie pojawił się w miejsce Maćkowiaka i we wszystkich elementach siatkarskiego rzemiosła wyglądał dobrze.
Już w sobotę, 28 marca w Olsztynie rozegrany zostanie rewanż. Choć kielczanie ugrali na własnym terenie jeden punkt, to wszyscy wierzą w to, że postawa w pierwszy meczu była jedynie jednorazowym spadkiem formy i w meczu rewanżowym gracze Effectora wrócą do swojej ostatniej, dobrej gry.