Było gorąco! Szczęśliwa porażka Vive
To był prawdziwy horror w Hali Legionów! Broniący wygranej 29:25, a tym samym czterobramkowej przewagi z pierwszego pojedynku, zawodnicy Vive Tauronu Kielce do ostatnich chwil walczyli z Montpellier Agglomeration o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Ostatecznie żółto-biało-niebiescy zaliczyli pierwszą porażkę w sezonie, ale nie dali Francuzom rozstrzygnąć losów dwumeczu na ich korzyść. Mistrzowie Polski ulegli gościom 31:33 (14:15), lecz zapewnili sobie miejsce w 1/4 finału LM.
Spotkanie od początku zapowiadało się jako bardzo twarde i wyrównane. Żółto-biało-niebiescy pierwszą bramkę zdobyli w 5. minucie, kiedy znakomitym, firmowym rzutem z dystansu popisał się Karol Bielecki. Szczególnie dobrze dysponowany był Denis Buntić. Chorwacki rozgrywający świetnie podawał piłkę swoim kolegom, a także sam brał odpowiedzialność na swoje barki.
W 17. minucie na tablicy wyników widniał rezultat 8:8. Całą pierwszą odsłonę pojedynku w Hali Legionów zdominowała twarda, nieustępliwa walka, czego efektem był wynik ciągle oscylujący w okolicach remisu. Tuż przed przerwą dobrą indywidualną akcją popisał się Uros Zorman, ale jego uderzenie wylądowało na słupku bramki gości.
Na słowa uznania zasłużył przede wszystkim wspomniany Buntić, który pokonał francuskiego golkipera aż sześciokrotnie. Goście wygrywali w Kielcach po pierwszych trzydziestu minutach 15:14.
Druga połowa nie rozpoczęła się nie po myśli kielczan. Francuzi wykorzystywali luki w obronie żółto-biało-niebieskich i w 36. minucie gry prowadzili 20:16, chwilowo odrabiając tym samym straty z pierwszego pojedynku. Wówczas jednak do pracy wzięli się kielczanie, przegrywając w 40. minucie już w mniejszym rozmiarze – 18:20.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa co chwilę wykonywali charakterystyczne gesty w kierunku publiczności, prosząc o większe wsparcie. Gdy Montpellier było na prowadzeniu, gwizdy w Hali Legionów stawały się naprawdę ogromne.
W 42. minucie pojedynku do zmiany doszło między słupkami kieleckiej bramki – przeciętnie spisującego się Sławomira Szmala zastąpił Marin Sego. Końcówka spotkania zwiastowała ogromne emocje. Przy olbrzymim akompaniamencie gwizdów na kwadrans przed ostatnią syreną chorwackiego bramkarza żółto-biało-niebieskich rzutem z karnego pokonał Dragan Gajić. Francuzi prowadzili tym samym 24:20, będąc blisko przechylenia losów dwumeczu na swoją korzyść.
Co nie udało się chwilę wcześniej, wyszło Sego w 48. minucie. Tym razem Chorwat okazał się lepszy od Gajicia w rzucie karnym. W końcówce trwała ogromna walka. Francuzi za wszelką cenę chcieli objąć pięciobramkowe prowadzenie, kielczanie z kolei skupili się na utrzymaniu korzystnej różnicy bramek. W 52. minucie Montpellier prowadziło 27:24, dając tym samym jasny sygnał, że powalczy o awans do ćwierćfinału do samego końca.
Im bliżej było końcowego rozstrzygnięcia, tym bardziej żywiołowo doping w Hali Legionów prowadził… Paweł Papaj, spiker na meczach kieleckiej drużyny. Swoim zaangażowaniem sprawił, że chyba nikt nie siedział na krzesełkach w decydującej fazie pojedynku, a na stojąco wspierał ekipę mistrza Polski.
Na cztery minuty przed końcem gry Francuzi prowadzili 30:28, a sędziowie nie uznali gola Jure Doleneca z powodu błędu kroków. Po chwili prawidłowym trafieniem popisał się Michał Jurecki. Na półtora minuty przed końcową syreną Montpellier prowadziło 32:30, a wtedy fantastyczną interwencją popisał się Sego. To był kluczowy moment tego spotkania.
Ostatecznie kielczanie ulegli gościom 31:33, ale awansowali do ćwierćfinału ligi Mistrzów dzięki wygranej 29:25 we Francji. Losowanie tej fazy rozgrywek odbędzie się we wtorek w Wiedniu.
Vive Tauron Kielce – Montpellier Agglomeration 31:33 (14:15)
Vive Tauron: Szmal, Sego – Grabarczyk, Jurecki 3, Tkaczyk 2, Reichmann 3, Chrapkowski, Aginagalde 4, Bielecki 3, Jachlewski 4, Strlek 1, Buntić 7, Musa, Zorman 3, Rosiński, Cupić 1
Montpellier: Mesnard, Siffert – Simonet 11, Tej 8, Dolenec, Guigou 2, Borges, Gutfreund, Saidani, Gaber, Kavticnik 3, Faustin, Fabregas, Gajić 6, Mackovsek 3, Bellahcene
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze
Panie Servas, kiedy Pan wreszcie skończysz tę farsę - konflikt z kibicami? Dla mnie to jest śmieszne, że poważny, pięćdziesięcioletni biznesmen strzela focha na kilkunastu chłopaków i ciągnie to trzy lata.
Dla mnie to co dzieje się na hali jest żałosne...
Mecz z Płockiem był tragiczny, a to co działo się wczoraj to było apogeum upadku. Skutecznie zabito, to z czego kiedyś słynęliśmy w całej Europie, coś dla czego na mecz przychodziło się 1,5 h przed jego rozpoczęciem.
Atmosfera na trybunach bezpośrednio przekłada się na zawodników. Ich zachowanie po meczu mnie dobiło. Radość z awansu do ćwierćfinału LM (!), mniej więcej na poziomie euforii po wygranej z Chrobrym...
Żal było oglądać mecz z Vardaru, Panowie i Panie, u nas też tak było kiedyś było. Między innymi o to chodzi w oglądaniu sportu na żywo, że daje się spontaniczny upust swoim emocjom, które towarzyszą nam widowisku.
Panie Prezesie klub sportowy, to nie jest przedsiębiorstwo handlowe i cza, jak dorosłemu przystało, przyznać się
do błędu i spróbować naprawić ten żałosny stan rzeczy.
Ja przestaję czuć się jak u siebie i nie jestem jedynym, któremu przyszła do głowy myśl o nie zakupowaniu karnetu na następny sezon...
A co do Pawła Papaja zachęcającego do dopingu - słyszałam głosy: cały rok na olewali, a teraz kibice są potrzebni. I jest w tym gorzka prawda.