Niedawno zasłabł, był w szpitalu. Teraz został bohaterem meczu
Podopieczni Dariusza Daszkiewicza, wygrywając mecz rewanżowy z AZS-em Częstochowa, pozostają niepokonani od czterech spotkań. Dzięki wczorajszemu triumfowi, kielczanie awansowali do dalszej rundy play-off. Kolejnym optymistycznym akcentem jest fakt, że były to zwycięstwa w dobrym stylu i mogą pozytywnie nastrajać przed kolejnymi, arcyważnymi bataliami. Wtorkowy mecz to przede wszystkim popis Rozalina Pencheva, lecz bohaterów - w gruncie rzeczy - było wielu.
Choć przed spotkaniem rewanżowym można było mieć wątpliwości, czy ekipa Effectora będzie w stanie utrzymać tak dobry poziom gry i mobilizacji na parkiecie, to już pierwsze akcje rozwiały wszelkie obiekcje. Kielecka drużyna szybko narzuciła częstochowianom swój styl gry i kontrolowała pojedynek do końca. Mimo że po dwóch pierwszych setach gospodarze mieli już zapewniony awans do kolejnej rundy, to nie stracili koncentracji i szybko uporali się z przeciwnikiem.
Pod nieobecność kontuzjowanego Adriana Buchowskiego, szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności dostał Penchev. Młody przyjmujący, mimo tego, że praktycznie cały sezon spędził w kwadracie dla rezerwowych, dwumecz z Częstochową rozegrał znakomicie. Świetnie spisywał się w ataku, ale kluczowy w jego wypadku był element zagrywki. Bułgar stawał w polu serwisowym aż 21 razy i choć zanotował zaledwie jednego asa, to sprawiał przeciwnikowi wiele problemów. I chyba nikt nie sprzeciwiałby się, gdyby to właśnie Rozalin został utytułowany najlepszym zawodnikiem meczu.
Statuetkę MVP otrzymał Grzegorz Pająk i bez wątpienia był on kolejnym bohaterem spotkania. Rozgrywający kielczan świetnie rozdzielał piłki między swoich zawodników. To pierwszy mecz, w którym w rozegraniu widać było tak kombinacyjną grę. „Spajder” wielokrotnie gubił blok przeciwnika i umożliwiał swoim kolegom atak na czystej siatce. Jak zwykle świetnie zaprezentował się również na zagrywce. Szczególną uwagę należy zwrócić jednak na jego odwagę. Gdy tylko nadarza się okazja, Pająk bez wahania zamienia się na parkiecie w atakującego i każda jego akcja kończy się w najlepszy z możliwych sposobów, czyli punktem dla ekipy Effectora.
Na ponowne wyróżnienie zasługuje także Bartosz Kaczmarek. Chwalony po pierwszym spotkaniu w Częstochowie, nie zgubił formy i na parkiecie znów był wulkanem energii, znakomicie wywiązując się z przypisanej mu roli. Szczególnie dobrze spisał się w asekuracji. „Kaczy” świetnie bronił i dostarczał piłki rozgrywającemu, pozwalając na wyprowadzenie kontrataków.
Wyróżniając graczy Effectora nie można zapomnieć o środkowych kieleckiego zespołu. Jędrzej Maćkowiak, choć nie bryluje w ataku, to nadrabia znakomitą zagrywką i blokiem. Były zawodnik Skry Bełchatów stawał na linii dziewiątego metra 10 razy i zdobył bezpośrednio jeden punkt z serwisu. Choć liczba bloków z pierwszego spotkania nie została pobita, to Maćkowiak był najskuteczniej blokującym zawodnikiem swojej drużyny i trzykrotnie zatrzymał przeciwnika w ataku.
Mateusz Bieniek to od początku sezonu filar zespołu z Kielc. „Bieniu” w meczu z AZS-em świetnie współpracował ze swoim rozgrywającym i co rusz popisywał się efektowym, a zarazem efektywnym atakiem ze środka. Zagrał na 80 proc. skuteczności. Minusem jego występu był brak punktowych bloków. Trener Daszkiewicz postanowił jednak nie męczyć jednego ze swoich podstawowych graczy i w trzecim secie Bieniek opuścił boisko.
Już w najbliższy piątek, 6 marca kielczanie rozegrają kolejne spotkanie. Choć czasu między meczami jest niewiele, to patrząc na ostatnią grę Effectora można być względnie spokojnym na postawę kieleckiej drużyny.